NAJNOWSZE POSTY

Kiedy otworzyłam najnowszy tom „Wielkiej księgi przygód”, od razu miałam wrażenie, że Basia – mimo swoich pięciu lat – jest trochę jak mały przewodnik po świecie codziennych cudów. Jej rzeczywistość kręci się wokół przedszkola, rodzinnego domu i wypraw niezbyt dalekich od zwykłych uliczek, a jednak potrafi znaleźć w nich coś, co my, dorośli, często gubimy między listą zakupów a powiadomieniami od szefa. I właśnie dlatego tę książkę tak wspaniale czyta się razem z dzieckiem.

Tom składa się z kilku opowiadań, a każde z nich przemyca drobne, ale ważne życiowe lekcje. W pierwszej historii Basia odkrywa siłę słowa „nie” – jednocześnie odważnego i troskliwego. To jedna z tych mądrości, które zostają w głowie jeszcze długo po zamknięciu rozdziału. Później dziewczynka wyrusza do szkoły, traktując ją jak zupełnie nowy kontynent. Kto pamięta ten specyficzny zapach farby, echo dzwonka i mieszankę ekscytacji oraz lekkiego strachu podczas pierwszej wizyty w szkolnych murach? Basia przeżywa to wszystko po swojemu, ciekawie, chaotycznie, ale z uśmiechem. Dzięki temu jej krok w „edukacyjny świat” wygląda bardziej jak mała, osobista ekspedycja.

Jednym z moich ulubionych fragmentów jest wyprawa ze Stryjkiem. Czytając o królewskich komnatach, zaczynamy zastanawiać się, jakie skarby my sami nosimy w kieszeniach codzienności. Basia dochodzi do pięknego wniosku: najważniejsze są chwile, nie rzeczy. No i może jeszcze Miś Zdzisiek, ale w to akurat nie wątpi nikt. W końcu każdy przedszkolak ma swoją ukochaną zabawkę.

Jest też opowiadanie o przegrywaniu, które Basia łapie w mig: jeśli gra toczy się z babcią i dziadkiem, wynik schodzi na drugi plan, bo cała frajda tkwi w byciu razem. To lekcja, której potrzebują zarówno najmłodsi, jak i dorośli. W kolejnych historiach nie brakuje emocji, humoru i małych przygód. Nocowanka u przyjaciół to przecież prawie wyprawa bez dorosłych, z odrobiną wolności, zaszeptaną magią i własnoręcznie zorganizowanym „festiwalem przyjaźni”. Jest też historia o królewskim ogrodzie, pełna drobnych, codziennych tajemnic. Basia przekonuje, że jeśli trafisz na wiewiórkę, pawia i dwa kamienne lwy, to tak naprawdę jesteś już o krok od prawdziwej baśni, wystarczy tylko zwolnić i popatrzeć. A wizyta w kinie? Dla dorosłych to zwykły seans, dla Basi jest to wejście do zupełnie innego wymiaru, gdzie światło i dźwięk rządzą emocjami. Jej zachwyt nad filmem jest niezwykle zaraźliwy.

Co sprawia, że ten tom naprawdę się wyróżnia? Przede wszystkim różnorodność. Siedem opowiadań, a każde dotyka innej emocji i innej małej-wielkiej sprawy, które dopiero z dziecięcej perspektywy nabierają znaczenia. Do tego świetny, mniejszy format, idealny do dziecięcej rączki, plecaka czy torby na szybkie rodzinne wypady. To książka, którą aż chce się mieć pod ręką w podróży, w kolejce do lekarza czy podczas wieczornego rytuału „tylko jeszcze jeden rozdział!". I wreszcie atmosfera: ciepła i zabawna. Bohaterka nie jest idealna i w tym cały urok. Jest prawdziwa, dlatego najmłodsi widzą w niej siebie.

„Basia. Wielka księga przygód 6” sprawdzi się świetnie dla przedszkolaków ciekawych świata, dla rodziców szukających mądrej i humorystycznej lektury oraz dla dziadków, którzy rozumieją najlepiej, że przegrywanie może być piękną częścią gry. A także dla wszystkich, którzy lubią na chwilę przystanąć i spojrzeć na zwyczajne sprawy odrobinę inaczej, tak jak robi to Basia. To nie tylko zbiór siedmiu opowiadań. To siedem małych kompasów, pokazujących, gdzie w codzienności znaleźć odwagę, radość i odrobinę magii. Polecam z całego serca – nawet jeśli Wasza przedszkolna ławka dawno już zarosła kurzem wspomnień.

Egzemplarz otrzymany w ramach bezpłatnej współpracy z wydawnictwem 

Brak komentarzy