Główna bohaterka Irae zawodowo zajmuje się eksterminacją demonów. Jej codzienność to krew, walka i zlecenia od szemranych zleceniodawców. Jej życie wywraca się do góry nogami, gdy z niespodziewaną prośbą o pomoc pojawia się… Śmierć. Ich relacja (niby kumpelska) rozpoczyna ciąg wydarzeń, które prowadzą do piekielnego pakietu komplikacji: pakt z demonem, konflikt między wymiarami, zainteresowanie tajemniczej Agencji, no i jeszcze „przypadkowe” zmartwychwstanie. Wszystko to brzmi jak przepis na świetną i oryginalną książkę akcji i w teorii tak jest. W praktyce jednak dostajemy dość sporą dawkę chaosu i mało sensownych powiązań między zdarzeniami.
Świat przedstawiony ma potencjał. Urban fantasy z istotami nadprzyrodzonymi w tle, połączenie codzienności z mistycznym i mrocznym – to zawsze jest wdzięczny temat. Są demony, są inne rasy, są pakty, glify, piekło i agencje z własnym kodeksem. Problem w tym, że wszystko to zostało potraktowane bardzo powierzchownie. Postać Śmierci wypada najciekawiej – enigmatyczna, wycofana, ale z charakterem. Zdecydowanie za mało go w tej historii, choć każde jego pojawienie się podnosiło jakość sceny.
W książce nie brakuje humoru i ciętych dialogów, niektóre kwestie bohaterów, zwłaszcza demona Sio, naprawdę bawią. Ten „demon domowy” to jeden z niewielu elementów, które dodają lekkości i uroku tej historii. Brak romansu to dla niektórych również może być zaleta. Wiem, że jest grono osób, które niekoniecznie chcą w każdej książce gorący romans i tutaj zdecydowanie jest to na korzyść historii. Fabuła nie wchodzi w schemat „zabójczyni demonów + tajemniczy kochanek”, co pozwala skupić się na głównym wątku.
Główna bohaterka Irae jest jednak dla mnie rozczarowaniem, ponieważ miała być twardą łowczynią, ale przez większą część książki sprawia wrażenie… biernej i miałkiej. Nie interesuje się ani własnymi mocami, nie radzi sobie w walce tak, jak zapowiadano. Już od samego startu mamy wątek, gdzie demon po prostu ją gryzie, a ona ledwo uchodzi z życiem. Jej działania są często chaotyczne, a decyzje niekonsekwentne – raz mówi, że nikomu nie ufa, by chwilę później zawierać pakty z demonami i bez pytań przyjmować dziwne „prezenty” od Śmierci.
Osobiście miałam problem, aby z początku wgryźć się w historię. Nie mogłam się w nią wciągnąć, jednak im dalej tym było lepiej. Momentami książkę czyta się ciężko i to nie z powodu złożoności treści, a z powodu stylu autorki. Niektóre fragmenty trzeba czytać kilkukrotnie, by zrozumieć, co autorka miała na myśli. Opisy często nie budują atmosfery, a wręcz ją zaburzają. Jest tutaj trochę do dopracowania, jednak nie było źle. Jeśli chodzi o bohaterów to czuję niedosyt i zabrakło mi w nich głębi, emocji, zróżnicowania. Dla mnie byli jednakowi, zabrakło mi wyrazistości.
Jeśli chodzi o kreację świata, to również zabrakło mi szczegółowego oddania. Od urban fantasy oczekuję przemyślanego systemu magii, ras czy hierarchii nadprzyrodzonych bytów. Tutaj tego nieco zabrakło. Nie wiadomo, czym są moce Irae, jak działają pakty, co tak naprawdę robi Agencja i jak działa piekielna polityka. To wszystko istnieje tylko po to, by popychać fabułę do przodu, bez solidnych podstaw i wyjaśnień, które byłyby satysfakcjonujące.
Jednak moje uwagi nie oznaczają, że książka je zła, absolutnie nie. Idealnie sprawdzi się dla młodszych czytelników, którzy dopiero zaczynają przygodę z fantastyką i nie mają ogromnych oczekiwań czy też osób szukających lekkiej, niezobowiązującej lektury na wieczór bez wątki romantycznego. „Pani Ciemności” to bowiem książka z dużym potencjałem, który nie został w pełni wykorzystany. Mamy tu wszystkie składniki dobrej urban fantasy: nietuzinkową bohaterkę, personifikację Śmierci, demony i krwawe walki. Autorka ma w sobie ukryty potencjał i myślę, że praktyka spowoduje, że kolejne książki będą jeszcze lepsze. Natomiast pierwsza powieść nie jest złą książką, ale również nie jest to pozycja, którą można bez wahania polecić każdemu. Jeśli przymkniecie oko na logiczne zgrzyty, potraktujecie ją jako „czytadło do herbaty” i nie będziesz wymagać zbyt wiele, to wówczas możecie dobrze się bawić.
Egzemplarz otrzymany w ramach współpracy z wydawnictwem

Brak komentarzy