Czy możecie uwierzyć, że to już finał tej fantastycznej serii? Z jednej strony fajnie, że możemy poznać końcowe losy ulubionych bohaterów, ale z drugiej to tak bardzo ciężko rozstać się z nimi. Ta seria nigdy nie opuści sekcji sentymentalnej w moim sercu. I chociaż czytałam ją ponownie po kilku latach, to bawiłam się przy niej tak samo wyśmienicie, choć nieco inaczej spojrzałam na pewne wydarzenia czy bohaterów. Jak się również okazało, wiele wątków zapomniałam i finał zaskoczył mnie. Cieszę się ogromnie, że Wydawnictwo Poradnia K odświeżyło serię, co pozwoliło na ponowne odkrycie tej historii i cieszenie się nią na nowo.
Richelle Mead ponownie udowadnia, że potrafi zbudować wciągającą, pełną napięcia i emocji historię, która przyciąga czytelników od pierwszych stron i nie pozwala odłożyć książki do ostatniego rozdziału. "Ostatnie poświęcenie" to wielka kulminacja wydarzeń, które śledziliśmy przez cały cykl, a zarazem piękne, choć pełne dramatyzmu, zakończenie przygód Rose, Dymitra, Lissy i Adriana.
Fabuła tej części jest dynamiczna i pełna zwrotów akcji. Rose, po dramatycznych przejściach i wieloletnich zmaganiach, w końcu staje przed największym wyzwaniem – musi oczyścić swoje imię i ocalić ukochanego Dymitra, który po przemianie w dampira już nie darzy jej takim uczuciem jak dawniej. W tym samym czasie Lissa walczy o swoje prawo do tronu, a sytuacja polityczna w świecie morojów i strzyg staje się coraz bardziej skomplikowana. Richelle Mead świetnie rozbudowała intrygi, tworząc wiele ścieżek, które splatają się w kulminacyjnym momencie, trzymając czytelnika w napięciu do ostatnich stron.
Bohaterowie przeszli znaczące przemiany. Rose, jako nieustraszona strażniczka, odważnie stawia czoła trudnościom, choć momentami odczuwałam, że niektóre jej decyzje są nieco przewidywalne. Jednak widać w niej zmiany i zaczyna myśleć jak dorosła kobieta. Adrian i Sydney, którzy w kolejnych tomach zyskiwali coraz większą głębię, w tej części pokazali swoją siłę i złożoność, co bardzo cenię. Z przyjemnością przeczytałabym "Kroniki Krwi", które są w pełni poświęcone im. Lissa z kolei musi podjąć trudne wybory, które mają ogromny wpływ na przyszłość jej i jej otoczenia. W tym tomie jednak możemy poznać ją od nieco innej strony, tej zaradnej, pełnej determinacji. Niestety, niektóre wątki, takie jak los Eddiego, Sydney, Adriana czy Soni i alchemików pozostały niewyjaśnione, co pozostawiło we mnie ogromny niedosyt. Wątki zostały otwarte bez kontynuacji i podejrzewam, że odpowiedź na nie kryje się w "Kronikach krwi".
Tym razem na bohaterów spojrzałam zupełnie inaczej. Kiedyś moimi ulubionymi postaciami była Rose i Dymitr, teraz zdecydowanie bardziej polubiłam Adriana i Sydney, a sama Rose irytowała mnie swoim rozchwianiem. Chętnie bym poznała dalsze losy ulubionych bohaterów, szczególnie Adriana, którego uwielbiam. Niby jest kreowany na mężczyznę, którym czasem rządzi moc ducha, ale jednak wydaje się najbardziej rozsądny i twardo stąpający. Jego los nieco mnie zasmucił.
Styl pisania Richelle Mead jest nadal lekki i przystępny, a akcja choć momentami nieco przeciągnięta, trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich stron. Zakończenie serii jest satysfakcjonujące i dobrze zbudowane. Zdecydowanie autorka fajnie to wymyśliła. Mnogość wydarzeń, dramatów i poświęceń sprawia, że "Ostatnie poświęcenie" jest nie tylko epickim finałem, ale także pełnym emocji podsumowaniem całej sagi. Z pewnością dla fanów serii będzie to niezapomniana podróż pełna wzlotów i upadków bohaterów.
Polecam tę książkę wszystkim miłośnikom mocnych, intrygujących historii z elementami fantasy, wampirów i magii. Chociaż niektóre wątki pozostały nierozwiązane, całość tworzy spójną i satysfakcjonującą opowieść, która z pewnością zostanie długo w pamięci. Richelle Mead po raz kolejny udowodniła, że potrafi pisać z pasją i wyobraźnią, a jej seria "Akademia Wampirów" zasługuje na miejsce wśród klasyków gatunku.
Egzemplarz bezpłatny otrzymany w ramach współpracy z wydawnictwem
Brak komentarzy