Każdy kolejny tom "Akademii wampirów" sprawia, że coraz mocniej uwielbiam tę serię, a czwarta część zdecydowanie mocno zapadła mi w pamięć. Autorka ma głowę pełną pomysłów i zapewniła rollercoaster emocji. A zakończenie? Zdecydowanie rozrywa czytelnicze serduszko.
„Przysięga krwi” to najlepszy tom z dotychczas poznanych, ale jednocześnie bez wątpienia stanowi jeden z najbardziej dramatycznych i poruszających etapów opowieści. W tej części Richelle Mead umiejętnie pogłębia świat, pokazuje nam jego nowe oblicze, nieco inne spojrzenie na strzygi, porusza tematy miłości, poświęcenia, lojalności i granic, które bohaterowie są gotowi przekraczać. To nie tylko kontynuacja szkolnej przygody, ale przede wszystkim historia dojrzewania, walki z własnymi słabościami i trudnymi wyborami, które mogą mieć nieodwracalne konsekwencje. Znajdziecie w niej również przykład tego jakim przyjacielem nie powinno się być.
Fabuła „Przysięgi krwi” rozpoczyna się po dramatycznych wydarzeniach kończących poprzedni tom, kiedy to Dymitr Bielikow, ukochany Rose Hathaway, zostaje porwany i przemieniony w strzygę. Rose jest zdeterminowana, by nie dopuścić, aby miłość jej życia przemierzała świat pod postacią potwora, tym bardziej, że obiecali sobie, że nie dopuszczą do tego nigdy. Podejmuje się niełatwej misji odnalezienia Dymitra, aby dokonać ostatecznego wyboru: zabić go, by ocalić jego duszę i siebie. Ale czy będzie w stanie dopełnić przysięgi, którą złożyła czy może jednak uczucia wezmą górę? Dokonanie wyboru staje się dla Rose prawdziwym testem jej charakteru, dojrzałości i miłości, dla której jest gotowa poświęcić wszystko.
Książka zabiera nas w podróż przede wszystkim do Rosji, podczas której nie tylko zmienia się miejsce akcji, ale również zachodzi głęboka przemiana wewnętrzna u Rose. W końcu po trzech tomach, w których nieco była dziecinna i emocjonalna, przerodziła się w silną i mądrą kobietę.
Dziewczyna podczas wyprawy poznaje rodzinę Dymitra, żyjącą w syberyjskiej komunie, co wywołuje u niej refleksję nad własnym światem i przekonaniami. Jest to zdecydowanie świetny wątek, który pozwala poznać nieco inne zwyczaje, ale także bliżej postać Dymitra. To doświadczenie burzy u Rose dotychczasowe wyobrażenie o morojach i dampirach, zmienia spojrzenie na świat i wampiry, ucząc ją, że nie wszystko jest czarno-białe i takie, jak uczono w Akademii. Bohaterka poznaje również Sydney Sage – chłodną, racjonalną alchemiczkę, której początkowa niechęć z czasem przeradza się w sojusz i wzajemne zrozumienie. Postać alchemiczki wprowadza do książki kolejny, ekscytujący i ciekawy wątek, sprawiając, że czytelnik jeszcze lepiej się bawi podczas jej poznawania. Obie kobiety, choć różne, wspólnie przemierzają niebezpieczne szlaki, by odnaleźć Dymitra, co dodaje powieści elementu napięcia i nieprzewidywalności. W książce pojawia się także Abe, który z jednej strony mroczny, a z drugiej dobry, wprowadza nutkę niepewności do fabuły.
Richelle Mead świetnie radzi sobie z ukazywaniem emocji bohaterów. Rose, mimo że dojrzewa, wciąż momentami pozostaje impulsywna i pełna sprzeczności, co czyni ją bardzo naturalną postacią. Nie mamy tutaj styczności ze zmianą za sprawą pstryknięcia palcami. Jej rozdarcie między sercem a rozumem, między lojalnością wobec przyjaciół a miłością, którą czuje do Dymitra, stanowi główny motyw narracji. Autorka z dużą wnikliwością opisuje jej wewnętrzne zmagania, które prowadzą do momentów pełnych bólu, rozpaczy i nadziei. To właśnie te emocje sprawiają, że czytelnik nie może oderwać się od książki, przeżywając razem z Rose każdy jej krok.
Ważnym elementem fabuły jest także wątek Dymitra, który jako strzyga staje się inny. Jego potęga i bezwzględność kontrastują z dawnym, pełnym czułości i troski Dymitrem, co jeszcze bardziej komplikuje sytuację Rose. Ich spotkanie to jedna z najbardziej emocjonalnych scen w całej serii – pełne bólu, nadziei i niepewności. Rose stoi przed wyborem, czy zabić Dymitra, by nie dopuścić do dalszego zła, czy też pozwolić mu wrócić do siebie, ryzykując wszystko. To dylemat moralny, który podkreśla głębię tej części i pokazuje, jak bardzo bohaterowie są gotowi poświęcać się dla miłości i lojalności.
Richelle Mead w „Przysiędze krwi” odchodzi od szkolnych intryg, co zdecydowanie wyszło na dobre. Mamy tutaj więcej akcji, walk ze strzygami, konszachtów wśród elit czy też pogłębianie umiejętności związanych z mocą ducha. Mniej jest też Lissy i Christiana, których ćwierkanie do siebie było męczące, a za to pojawiają się nowe osobowości, które wnoszą do fabuły wiele intryg. Bez wątpienia Adrian dalej skrada czytelnicze serduszka, uwielbiam jego nietuzinkową osobowość.
To także powieść o granicach, które można przekraczać, o sile miłości, która potrafi być jednocześnie ratunkiem i przekleństwem. Autorka pokazuje, że czasem najtrudniejsza decyzja to ta, którą podejmujemy, by chronić tych, których kochamy, nawet jeśli oznacza to zniszczenie własnych przekonań czy uczuć.
W tym tomie ogromnie zawiodła mnie postawa Lissy. Chociaż wydawało się, że to mądra dziewczyna, pełna empatii, podchodząca do życia z dużą dozą inteligencji, okazała się po prostu egoistyczną przyjaciółką, która chciała zatrzymać tylko i wyłącznie dla siebie Rose i nawet nie starał się zrozumieć jej motywów. Coraz bardziej traci w moich oczach, niestety.
Koniec książki pozostawia czytelnika z mieszanką rozpaczy i nadziei, ale jednocześnie zachęca do sięgnięcia po kolejną część. Mead zręcznie buduje napięcie, nie dając łatwych odpowiedzi. Sprawiła, że zastanawiam się, co będzie dalej? Czy to już koniec? Autorka stworzyła najbardziej dojrzały emocjonalnie tom serii, w którym widzimy przemiany bohaterów, ale mamy także solidną dawkę akcji. To powieść, która z jednej strony porusza najczulsze struny serca, z drugiej zaś ukazuje brutalność i mrok, jakie kryją się w miłości i lojalności. Jeśli szukacie książki pełnej napięcia, emocji i akcji, to „Przysięga krwi” jest lekturą obowiązkową. Autorka udowadnia, że nawet po kilku tomach można nadal zaskakiwać, zmuszać do myślenia i wzruszać.
Książka recenzowana w ramach współpracy z wydawnictwem