NAJNOWSZE POSTY

North Falls to miasteczko, które oddycha ciszą, taką, co dusi bardziej niż krzyk. Właśnie tam rozgrywa się historia „Wszyscy jesteśmy winni”, powieści, która zaczyna się jak klasyczny kryminał, a kończy jak studium ludzkiego sumienia.

Emmy Clifton, zastępczyni szeryfa, zna to miejsce od dziecka, a raczej myśli, że zna. Kiedy córka jej przyjaciółki prosi o pomoc, Emmy nie przeczuwa, że ta rozmowa stanie się początkiem lawiny, która odsłoni wszystko, co North Falls próbowało zakopać pod codziennością. Dwie zaginione dziewczynki, społeczność zbudowana na sekretach i ciche, lepkie poczucie winy, to przepis na historię, w której nic nie jest takim, jak się wydaje.

Pierwsze rozdziały są jak gęsta mgła: nie wiadomo, dokąd prowadzi ścieżka, ale trudno się zatrzymać. Autorka perfekcyjnie gra nastrojem, śledztwo wciąga, miasteczko żyje własnym rytmem, a czytelnik z zapartym tchem śledzi każdy trop. Niestety, w pewnym momencie ta mgła nie gęstnieje, ona po prostu opada.

Po przeskoku w czasie napięcie wyraźnie słabnie. Tam, gdzie wcześniej czuło się pulsujące pod skórą niepokoje, pojawia się raczej refleksja i melancholia. Zamiast zagadki kryminalnej dostajemy historię o winie, żalu i rodzinnych pęknięciach. To nie jest złe, ale jeśli ktoś sięga po powieść z nadzieją na klasyczny thriller, może poczuć się jak kierowca, który nagle zjechał z głównej drogi w boczną, nieoznakowaną uliczkę. Dopiero finał przywraca dawny rytm. Tempo rośnie, karty zostają odkryte, a rozwiązanie zaskakuje nawet tych, którzy uważnie tropili każdy szczegół. Przyznam, że sprawca był dla mnie całkowitym zaskoczeniem i to rzadkie w dzisiejszych kryminałach.

To, co jednak naprawdę pozostaje w pamięci, to atmosfera North Falls – klaustrofobiczna, lepka od tajemnic. To miasteczko, które mogłoby stać się tłem dla serialu w stylu "Mindhuntera", wszystko dzieje się tu powoli, niepokój sączy się między dialogami, a każdy bohater nosi w sobie własny cień.

„Wszyscy jesteśmy winni” nie jest książką dla miłośników pościgów i błyskawicznych zwrotów akcji. To raczej opowieść o tym, jak łatwo pomylić sprawiedliwość z zemstą, a prawdę z wygodnym kłamstwem. I o tym, że czasem winni są wszyscy, nawet ci, którzy nigdy nie popełnili przestępstwa. Nie jest to lektura idealna, traci tempo w połowie, a niektórym bohaterom brakuje głębi emocjonalnej, ale jej klimat i zakończenie wynagradzają potknięcia. To książka, która nie krzyczy, tylko szeptem przypomina, że każda tajemnica ma swoją cenę.

Egzemplarz otrzymany w ramach współpracy z wydawnictwem 


Brak komentarzy