NAJNOWSZE POSTY

„Szafirowe kości” to romantasy, które z jednej strony przywodzi na myśl klasyczne baśnie, a z drugiej  zaskakuje świeżym podejściem do znanych schematów. Ilona Turczyn serwuje czytelnikom historię pełną kontrastów: między światłem a cieniem, wolą a obowiązkiem, słowem a ciszą. "Szafirowe kości" to opowieść, która wciąga klimatem, romantyczną intrygą i mistycznymi tajemnicami. Mamy tu klasyczny motyw aranżowanego małżeństwa, w którym para początkowo nie chce ze sobą współżyć, a napięcie między bohaterami rozwija się wraz z odkrywaniem wspólnej misji.

W książce poznajemy księżniczkę Morgan, niepokorną, gadatliwą, zakochaną w muzyce i pięknie. Zostaje zaręczona z milczącym księciem Vincentem z sąsiedniego królestwa, chłodnym, zamkniętym w sobie, tajemniczym. Między nimi nie ma miłości od pierwszego wejrzenia, wręcz przeciwnie, od początku darzą się niechęcią. Zmuszeni do wspólnej podróży w poszukiwaniu tajemniczego artefaktu, zaczynają jednak odkrywać, że nie wszystko jest takie, jak się wydaje, a uczucia mogą rodzić się nawet w ciszy.

Morgan to dynamiczna, odważna księżniczka, która nie poddaje się stereotypom. Uwielbia mówić, kocha śpiew i rozmowy, a jej bezpośredniość dodaje jej charakteru. Jednak niekiedy jej decyzje wydają się pochłonięte przez nagłe zwroty akcji, co czasem osłabia ogólną spójność relacji. We mnie osobiście budzi mieszane odczucia, na początku błyskotliwa, niezależna i buntownicza, z czasem traci pazur i staje się nieco mniej wyrazista. Ciężko mi tak naprawdę określić jaka jest, jedynie w obliczu silnych emocji zaczynała budzić w sobie siłę. 
Vincent, książę niemowa, stanowi interesujące przeciwieństwo Morgan. Jego gesty, milczenie i sposób w jaki komunikuje się z nią, tworzą niezwykle intrygującą dynamikę. To postać z potencjałem, który nie zawsze jest w pełni wykorzystany, eksploracja jego uczuć i motywacji mogłaby być mocniejsza. Największym atutem powieści jednak jest właśnie książę. To postać wyrazista, pełna wewnętrznej siły i czułości, a jego sposób komunikowania się to jedno z ciekawszych rozwiązań w fabule. 
Relacja między tą dwójką to typowy „hate to love”, ale niestety nie do końca wykorzystany. Związek rozwija się bardzo szybko, w zasadzie w mgnieniu oka przechodzimy od "hate to love" do "weź mnie tu i teraz", przez co brakuje mi tutaj głębi i emocjonalnego napięcia, które mogłoby nadać tej historii większej intensywności. W mojej ocenie tempo związku było zbyt szybkie. Mimo to gesty, przenikliwe spojrzenia i wspólne działania budują wiarygodny obraz ich zaangażowania, a zaskakujące zwroty akcji w finale dodają pikanterii.

Świat wykreowany przez autorkę jest pełen baśniowego czaru, choć miejscami potrafi zgubić się w licznych wątkach. Czasami odnosiłam wrażenie, że jest ich zbyt dużo i nie został w pełni wykorzystany ich potencjał. Zarys świata Szafirowej Krainy i jej sąsiednich królestw ładnie buduje nastrój i tworzy tło dla podróży w poszukiwaniu artefaktu. Liczyłam jednak na nieco więcej udziału każdej z tych krain, jakąś głębszą wędrówkę po ich zakamarkach. 
Autorka nie boi się wprowadzić nieco brutalnych scen śmierci czy mrocznych wątków, za co ma moje uznanie. Lubię takie smaczki w książkach, które budują napięcie i wywołują silne emocje zarówno w bohaterze, jak i czytelniku. Spodobała się mi również kreacja pobocznych bohaterów oraz towarzyszy podróży, z którymi wędrowali Morgan i Vincent. Szczególnie motyw białego pawia nadaje oryginalności całej powieści, choć od początku znałam finał zagadki z nim związanej. Zdecydowanie nadają odrobiny świeżości wśród scen romantycznych, które przewijają się przez historię. Jeśli natomiast chodzi o sceny erotyczne, to przyznać muszę, że Ilona Turczyn potrafi napisać je ze smakiem, wręcz w sposób niezwykle przyjemny, a nawet poetycki. Nie miałam przy nich odruchu i chęci przewracania kartek.

Główny wątek dzieli się na romansowy, z nutą przygodową i elementami magii. Fabuła potrafi zaskakiwać, zwłaszcza finał przynosi wyjaśnienie wielu dotąd niejasności i łączy poszczególne wątki w spójną całość, chociaż nie do końca jest dla mnie zrozumiały motyw zmuszenia do małżeństwa, udział wszystkich monarchów, chociaż Morgan przyznała się do tego, że współżyła już z Vincem i to z nim uciekła. Mimo wszystko zakończenie jest satysfakcjonujące i intrygujące, a jednocześnie skłania do refleksji nad tym, co oznacza prawdziwe zrozumienie drugiej osoby i jak wspólne wyzwania potrafią zbliżyć ludzi. Książka doskonale wpisuje się w gatunek romantasy z elementami przygody i magii. Dla fanów klasycznych schematów, ale z odrobiną świeżości, to lektura godna uwagi.
Motyw artefaktu i jego powiązanie z systemem magii to mocny punkt książki, magia została ukazana w interesujący sposób i zyskuje na znaczeniu w kluczowych momentach. Na uznanie zasługuje brak kreacji bohaterów jako niezwyciężonych, każdy ma mocne i słabe punkty, a ich magiczne zdolności są wyczerpujące dla organizmu i z ograniczonymi możliwościami.
Autorka stworzyła uniwersum o klasycznym baśniowym sznycie – są królestwa, dwory, przepowiednie, magiczne przedmioty i pradawne moce. Choć kreacja świata nie powala oryginalnością, to system magiczny szczególnie w kontekście artefaktu, okazuje się intrygujący. Mimo pewnych momentów chaosu w wątkach pobocznych, wszystko finalnie układa się w logiczną całość, a zakończenie zamyka opowieść w satysfakcjonujący sposób.
Osobiście również trochę nie rozumiem motywu książek, przenosimy się do świata, w którym małżeństwa są aranżowane, mamy królów i królowe krain, a bohaterki wspominają o pikantnych książkach. Trochę gryzło mi się to z wykreowanym światem, bo kto je napisał? 

„Szafirowe kości” to książka, która sprawdzi się idealnie dla fanów romantasy, którzy lubią bajkowe klimaty, klasyczne schematy podane w świeżej formie i bohaterów chcących walczyć o własny los. Nie jest to dzieło przełomowe, ale zdecydowanie warte przeczytania – dla klimatu, dla Vincenta i dla historii, która pokazuje, że czasem cisza mówi więcej niż słowa. Ilona Turczyn pisze lekko, barwnie, a chwilami nawet poetycko. Narracja jest przystępna, a tempo akcji dobrze wyważone, nie nudzi, ale też nie pędzi na złamanie karku. Sceny romantyczne i intymne napisane są z wyczuciem, smakiem i dobrym gustem, co zasługuje na pochwałę. Nie można też pominąć wyjątkowej oprawy graficznej, twarda oprawa, barwione brzegi, piękne detale – wszystko to sprawia, że książka jest również perełką wizualną. 

Egzemplarz otrzymany w ramach współpracy z wydawnictwem 

Brak komentarzy