Pierwszy tom czyli "The Queen's Rising" był interesujący, zachęcił mnie do sięgnięcia po kontynuację, byłam ciekawa dalszych losów bohaterów, jednak nie był historią, po której miałam w myślach "Wow, co to było! Ale świetna książka". Ale po drugim tomie z przyjemnością stwierdzam, że "Kurczę! Ale to było dobre!" No po prostu było bosko! Już wiem, że Rebecca Ross jest autorką, po której książki z przyjemnością będę sięgała.
Przede wszystkim to, co niezmiernie mi się podoba, to brak kreacji bohaterów na niezwyciężonych. Brienna oraz Cartier jako główni bohaterowie wbrew pozorom nie stanowią postaci, których losy są najważniejsze i wokół których kręci się fabuła. Tak naprawdę ich oczami obserwujemy wydarzenia, które mają za zadanie doprowadzić na tron Isolde, posiadającą magiczne moce. Jednak moce te nie są wykorzystywane jak w większości książek do zdobywania władzy, a jedynie w dobroczynnych celach, do uzdrawiania i pomagania innym, bowiem użycie mocy w złych zamiarach jak np. walka, powoduje, że ta nikczemnieje. Jest to ciekawy, ale także oryginalny motyw, który niezwykle mocno mi się spodobał, ponieważ bohaterowie zdobycie władzy opierają na dobrych uczynkach, traktowaniu poddanych z szacunkiem, natomiast z wrogiem walczą sprytem i siłą miecza, a nie nierówną walką za pomocą mocy.
Jeśli chodzi o wątek miłosny, to i tutaj jest ogromne zaskoczenie. Nie mamy przytłoczenia nim i nie wysuwa się jako główny wątek, nie ma scen z fajerwerkami i uniesieniami. Wiemy, że jest między Brienną, a Cartierem uczucie, jednak bohaterowie ślepo nie porzucają i nie poświęcają wszystkiego w imię miłości, a podchodzą z rozsądkiem do sprawy ocalenia królestwa, wiecie na zasadzie, że nie ma tutaj "a walić wszystko, idę ratować moją ukochaną, niech się pali i wali, jak królestwo spłonie, to ważne że mamy siebie". Tutaj dla bohaterów liczy się dobro ogółu, a nie tylko własne szczęście, bo w zasadzie ma to sens, co z tego że uratują siebie, jeśli rządy przejmie okrutnik i nikczemnik, który doprowadzi do ich śmierci? No długo tą miłością by się nie nacieszyli. Cieszę się, że autorka postanowiła poprowadzić ich wątek w taki sposób, gdzie liczy się współpraca z innymi, a nie ratowanie w myśl zasady "co ma być, to będzie".
Jeśli chodzi o samą fabułę, to jak najbardziej jestem miło zaskoczona. Jest tutaj wszystko, czego oczekuję od dobrej książki. Co prawda mogłoby być więcej zawiłych intryg, które wprawiłyby mnie w osłupienie, bo jednak dało się niektórych rzeczy domyślić, ale nie brakło elementów zaskoczenia. Gorąco polecam książkę i zachęcam do sięgnięcia po nią. Bawiłam się przy niej wyśmienicie i pochłonęłam ją w mgnieniu oka. Pióro autorki jest niezwykle lekkie i przyjemne w odbiorze, nie rozwleka niepotrzebnie opisów, potrafi oddać emocje bohaterów i nie boi się nieco okrutnych scen. Uwielbiam motyw listów i wspomnień przodka z przeszłości, które ubarwiają i ożywiają treść.
Koniecznie sięgnijcie po oba tomy - warto!
Egzemplarz otrzymany w ramach współpracy z wydawnictwem
Podoba mi się ta seria.
OdpowiedzUsuń